Bóg i my

Bóg, człowiek, natura i choroby 

7  listopada 2011

B

Na początku było Słowo (Logos), a Słowo było u Boga.
Tak tłumaczą pierwsze zdanie Starożytnego Pisma Świętego.
A nie tak:
Na początku była Mądrość, a Mądrość była z Bogiem.

Jakiekolwiek próby tłumaczenia słowa Logos inaczej niż "Słowo" kończą się wrażeniem, że Mądrość była czymś innym, niż Bóg, że była czymś dodanym do Boga, albo była Boskim stworzeniem, co prawda pierwszym, jednak stworzeniem.
Proszę czytać:
Z Tobą jest Mądrość, która zna Twe dzieła, i była z Tobą, kiedy świat stwarzałeś, i wie, co jest miłe Twym oczom, co słuszne według Twych przykazań. (Mądrości 9:9)

Logos (Słowo) jest Bogiem i co do tego nie mam żadnej wątpliwości.

Bóg nie jest racjonalny.
Racjonalizm tak Heraklita, jak Kartezjusza, a nie daj Boże racjonalizm rewolucji francuskiej, czy październikowej, racjonalizm leninizmu, stalinizmu, nie mają nic wspólnego z Bogiem. Warto odnieść się do Hegla, przy okazji, by zauważyć, że filozof udowodnił, że na racjonalizmie nie sposób oprzeć dowodów naukowych na wszystko, bo to niemożliwe. Od czasów Hegla nikt rozsądny tego nie próbuje.
Chwała Ci Hegel, za to :)

Bóg jest Mądrością (Logos) - to prawda objawiona i doświadczona od tysięcy lat spotkań człowieka z Bogiem. Logos, co w pewnym sensie oznacza Mądrość, jednak znaczy znacznie więcej, niż racjonalny rozum.

Bóg nie ma nic wspólnego z racjonalistycznym myśleniem, choć jest Mądrością.
Bóg jest Miłością, co zostało objawione w Jezusie Chrystusie i w Trójcy Świętej.
Bóg jest nieustanną, wzajemną Miłością Ojca i Syna w Duchu Świętym.

Bóg nigdy nie umiera i nigdy nie miał z tym najmniejszego problemu.
Gdy uważa się, że Jezus Bóg umarł, popełnia się, zapewne niechcący, herezję, zapominając, że Jezus od czasu poczęcia nosi w sobie dwie natury: Boską i człowieczą. Jezus umarł jako człowiek, by dopełnić człowieczej natury, która jest śmiertelna. Jako Bóg nie umarł i nie umrze nigdy.

Boża Mądrość i Miłość są odwieczne i nieskończone, aczkolwiek świadomość, że Bóg jest Miłością, z opóźnieniem przebija się do człowieka. W moim ujęciu, pełna świadomość w Kościele Katolickim, że Bóg jest Miłością, mogła się przebić dopiero po Soborze Watykańskim II, który przyjął w pełni do wiadomości i ogłosił to w dokumentach soborowych, że Bóg ludzi kocha, a nie tylko jest dla nich srogim sędzią. Kilkadziesiąt lat później, do świadomości społecznej, powszechnej, doszły objawienia siostry Faustyny, w których Jezus osobiście siostrze to wielokrotnie tłumaczył i objaśniał na przykładach.
Przy tej okazji Jezus wyjaśnił, że Miłosierdzie Boże jest nieskończone i przypomniał, że Miłość przykrywa wiele grzechów. Dał ludziom jednoznaczny przekaz, ze każdy, nawet największy grzech będzie wybaczony przez Boga, jeśli będzie mu towarzyszyła pokorna prośba o łaskę Bożego Miłosierdzia. "Jezu, ufam Tobie".
Taka jest Boża Miłość.

Miłość nigdy nie jest racjonalna. Jest bardzo nielogiczna, co oburzało przez wieki miliony chrześcijan i oburza nadal tych, do których nie dociera czym, a raczej Kim w istocie jest Miłość, Miłość, która zgładziła grzechy świata.

Bóg wszystko rozumie i jest w pełni świadomy wszystkiego.
Jednak fakt, że jest Miłością, pozwala Mu zupełnie nieracjonalnie kształtować swoje relacje z człowiekiem, którego kocha tak bardzo, że na wzór Swój i podobieństwo Swoje człowieka stworzył.

Według tego wzoru będąc zbudowanym, człowiek jest obdarzony i mądrością i zdolnością do miłości i wolnością - tym co sprawia, że Bóg nic nie musi. Człowiek również nic nie musi, co podkreślałem tu wielokrotnie. Autonomia i wolność człowieka nie oznaczają boskości jego natury.
Człowiek podlega prawom natury, stworzonym przez Boga wraz z widzialnym stworzeniem.
Człowiek podlega także prawom natury duchowej, niewidzialnej, zwłaszcza, że jest duchem, duchem nie podlegającym śmierci. Natura materialna, cielesna jest człowiekowi dodana jako przemijająca, śmiertelna, przynajmniej od czasów wyjścia z Raju.
Kiedy człowiek nauczy się panować nad światem dla niego przeznaczonym ( a nie dla Szatana, jak przekonywali tu niektórzy), kiedy człowiek uświadomi sobie w pełni, kim jest i odda chwałę Bogu,  swemu Stworzycielowi, kiedy napełni się Miłością, otrzyma ciało pierwotne, nieśmiertelne, takie jakie było kiedyś w Raju.

Dopóki się uczymy, jesteśmy jak zdobywające doświadczenia, dzieci.
To dlatego otrzymujemy najróżniejsze doświadczenia szczególne, w tym choroby.
Dzięki chorobom, człowiek, w sensie indywidualnym i w sensie roju ludzkości może uczyć się zasad panującym nad harmonijnym zdrowiem. Jeśli tych zasad przestrzega się, człowiek jest zdrowy. Jeśli jakaś zasada ludzkiej harmonii zostanie pogwałcona - chorujemy, a nawet możemy przedwcześnie umrzeć.

Ludzka harmonia obejmuje wewnętrzną harmonię duchową, psychiczną, i materialną - cielesno fizyczną. Ludzka harmonia ma być w poprawnych relacjach z otoczeniem, ze środowiskiem. Zaburzenia w tej relacji odbijają się na ludzkim zdrowiu, nawet jeśli to człowiek ingeruje w środowisko z początku. Prawo należnej zapłaty sprawia, ze szkody wyrządzone środowisku z całą pewnością wracają do człowieka jako jego problemy, w tym choroby.
Ludzka harmonia obejmuje przynależność człowieka do roju i do rodu. Jakiekolwiek gwałty w tych obszarach mszczą się na zdrowiu. Rodzicom i wszystkim starszym w rodzie należy oddać szacunek, bo bez nich nie stalibyśmy się ludźmi. Ludzkość jest naszą macierzą, jest nasza wspólnotą, wobec której mamy określone powinności, zapewniające logiczną spoistość natury ludzkiej i historii człowieka zmierzającej z bezdroży z powrotem do Boga.
To dzięki tej zasadzie wewnętrznej harmonii ludzkości, stajemy się członkami rodziny, patriotami, europejczykami, obywatelami świata, generalnie odczuwamy poczucie i powinności wspólnoty.

Kiedy sobie to wszystko uświadomimy, kiedy napełnimy się miłością do wszystkiego stworzenia, nie będziemy już chorować i nastanie Królestwo Boże.

Choroba w swej istocie jest lekarstwem, jest dobrem, a nie złem, jak niesłusznie ją określają starsze doktryny medyczne.

Miłego dnia :)

Noże nie są do zabawy

24 września 2012 


Ze świadomości katolików na temat bioenergoterapii zieje grozą.
Skojarzyłem sobie z tym co w tym obszarze się dzieje następującą historyjkę.

Jak wiadomo powszechnie, można skaleczyć się nożem, a przy szczególnym nabiciu się nań - nawet umrzeć od noża. Można też umrzeć od noża skierowanego w ciało umyślnie przez inna osobę.
Dość powszechnie też wiadomo, że dzieciom nie daje się noży do rąk, by sobie nie zrobiły krzywdy.

Noże nie są do zabawy i mogą być niebezpieczne, choć używane prawidłowo - przynoszą ludziom wiele pożytku.


Prawie wszyscy to wiedzą i używają noży ostrożnie, zgodnie z ich przeznaczeniem.
Zdarza się jednak czasem, że ktoś skaleczy się nożem, a ktoś inny nożem zadźga inną osobę.
W związku z tym w pewnej części ludzi powstaje odruchowy, paniczny lęk przed nożami. Niektórzy mówią nawet, że lepiej zginąć od trucizny, niż od noża. Tak bardzo się w tym zapędzają, że byliby gotowi sięgnąć po tę truciznę i ją zażyć, by udowodnić, jak bardzo nienawidzą noży i ich używania.
Niektórzy z nich łączą się w sektę zwalczającą noże.

Zamiast krojenia chleba, mięsa i owoców sekta poleca szarpanie jedzenia zębami.
Gdy zobaczą w czyich rękach nóż - są w stanie zabić. Zabić i rozszarpać  z użyciem zębów jak sekta przykazała. Sekta nigdy nie miała wielkiego wzięcia, dlatego sekciarze wpadli na pomysł by podpiąć się pod Wielką Instytucję zajmującą się badaniem wpływu różnych przedmiotów na człowieka i kwalifikuje te przedmioty na dobre - te, co szkody nie czynią, i złe - te szkodliwe.
Sekta wynalazła badania Wielkiej Instytucji, z których wynikało, że używanie noży może być szkodliwe i trzeba bardzo uważać przy tym, by sobie i komuś krzywdy nie zrobić.

Sekta natychmiast sfałszowała te badania i ogłosiła, że noże, zdaniem Wielkiej Instytucji, są złe.
Od tamtej pory fałsz miesza się ludziom z prawdą. Sekta ogłosiła bowiem, że w pełni utożsamia się z Wielką Instytucją i razem z nią stara się zwalczać używanie noży, bo są złe. Ludzie, którzy się dziwią są nazywani przez sektę złymi albo głupimi i szykanowani.
Wielka Instytucja milczy, bo nie ma w tym żadnego kłamstwa, że noże bywają groźne.
Coraz więcej ludzi, aby uniknąć społecznych kłopotów, chowają noże głęboko, by je użyć tylko wtedy, gdy będą niezbędne. Część ludzi wyrzuca noże całkiem i wszystko szarpią zębami.
Zęby się wyłamują, psują. Sekta ma na to gotowe rozwiązania - ogromnie kosztowne leczenie i jeszcze kosztowniejsze protezy zębowe.

I tak dalej można prowadzić tę opowieść wyposażając ją w mrożącą krew w żyłach pikantne szczegóły i incydenty. Czy warto?
Proponuję odstawić sektę i odseparować się od niej i od ludzi, którym sekta przesłoniła świat.
Proponuję śledzić badania Wielkiej Instytucji, która być może będzie mogła na jakimś etapie wskazać warunki, gdy nóż może być niebezpieczny.
Część z tych warunków jest już dawno znana, tylko sekta zafałszowała wszystko na ten temat i przez to, w przestrzeni społecznej, nic już nic już właściwie nie wiadomo na pewno.
Przykładowe warunki:
- nóż może być niebezpieczny u osób chorych psychicznie, opętanych przez złe duchy,
- nóż może być niebezpieczny w rękach dzieci,
- nóż powinien być schowany, lub tak leżeć, by przypadkowo na niego się nie nabić.

Proponuję nauczyć się używać noże z zachowaniem zasad ostrożności i zaniechać szarpania zębami czegokolwiek. Z sektą trzeba przestać rozmawiać całkowicie. Dzięki temu wszyscy będziemy zdrowsi.

Z Panem Bogiem :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz